PanikaLima, niedziela 24.05.1964 rok. Stolica Peru przeżywa wielki dzień. Kibice sportowi krzycząc, podążają ulicami miasta. Wielu z nich jechało tu przez całą noc, a niektórzy nawet całymi dniami. Dzisiaj odbędzie się spotkanie piłkarskie rozstrzygające o tym, kto pojedzie na olimpiadę do Tokio - drużyna Peru czy Argentyny. Wielu kibicom przyjazd do Limy sprawił zawód. Tygodniami oszczędzali pieniądze na podróż i bilet wstępu. Ale niestety, 50 tysięcy biletów już rozsprzedano. A kiedy o godzinie 15.00 rozległ się gwizdek sędziego, tysiące rozczarowanych kibiców sportu tłoczyło się poza bramami stadionu.
Na stadionie wszyscy trwali w radosnym oczekiwaniu. W jednym z sektorów słychać niesamowity krzyk. Niewielka grupa argentyńskich „zadymiarzy” chóralnym śpiewem dopinguje swoją drużynę. Nieprzebrane tłumy peruwiańskiej publiczności pokazują, że potrafią to robić lepiej. Argentyńska jedenastka gra płynnie i pewnie, można by powiedzieć - prawie elegancko.


Peruwiańczycy prezentują również wysoką formę i walczą z pełnym poświęceniem. Jest to szybki, fascynujący i pełen napięcia mecz. Pierwsza połowa kończy się wynikiem bezbramkowym. Teraz, po zmianie stron, podniecenie rozgorączkowanych mas rośnie jeszcze bardziej. Nieopisane szaleństwo zapanowało wśród argentyńskich widzów, gdy lider ich drużyny nieoczekiwanie zdobył bramkę dla Argentyny. Była to najlepsza nagroda za trudy, które musieli pokonać, aby tu przybyć. Jednak Peruwiańczycy nie poddają się. Walczą do upadłego. I nagle, na 10 minut przed końcem, słychać ogromny krzyk: „gol, gol!” Wśród peruwiańskich kibiców zapanowała bezgraniczna radość.
Ale cóż to się dzieje? Między sędziami a zawodnikami powstała ostra dyskusja. Sędzia główny, Urugwajczyk, Eduardo Pazos, nie uznał bramki! Stwierdził, że krótko przed golem był gwizdek, gdyż argentyński piłkarz był faulowany. Decyzja ta wywołała na widowni rozczarowanie, a następnie złość. Na stadionie zagotowało się jak w kotle. Na płytę boiska poleciały pierwsze butelki. Sędzia główny, bezsilny wobec narastającego niepokoju, gwizdkiem oznajmił koniec spotkania.
W następstwie tego oburzenie wzrosło jeszcze bardziej. Całe szczęście, że boisko było odgrodzone płotem wys. 2,5 m., zakończonym drutem kolczastym, który skutecznie powstrzymywał rozjuszonych kibiców.
Na stadionie była także policja, mogąca w ostateczności zareagować. Komendant policji w Limie już wcześniej ustawił swoich ludzi dookoła płyty boiska i uzbroił ich w stalowe hełmy, pistolety naładowane gumowymi nabojami i gaz łzawiący. Fanatycy sportu na całym świecie często wpadają w szał, szybko tracąc wszelkie hamulce. Również i tutaj policja musiała wkroczyć do akcji.
Nagle dwóch śmiałków podjęło próbę przedostania się przez płot i zaatakowało sędziego. Policja próbowała odciąć im drogę i zabrać ich stamtąd. Użyto gumowych naboi i usunięto chuliganów z boiska. Lecz już następna grupa nastolatków zaczęła szturmować płot. Policjanci próbowali powstrzymać kolejny atak, ale stawało się to coraz trudniejsze. W mgnieniu oka wzburzeni kibice zaczęli niszczyć ogrodzenie i oderwanymi kawałkami żelaza rzucać na boisko. Na szczęście sędzia i zawodnicy znajdowali się już w bezpiecznym miejscu, ale gniew wzmagał się coraz bardziej. Jedni niszczyli ławki na trybunach, inni zaczęli rozwalać murowane elementy i rzucać kawałkami cegieł w policję. Aby uniknąć rozlewu krwi, należało nie dopuścić do dalszej walki z rozwścieczonymi fanatykami sportu. Policja postanowiła użyć gazu łzawiącego. Tysiące ludzi zaczęło się dusić, kaszleć i trzeć oczy. Zaatakowani gazem kibice nic nie widzieli. Niezliczona masa ludzi trzymała się jednak razem.

Wtem przeleciała przez tłum, jak iskra, jedna myśl. Nagle wszyscy podjęli wspólną decyzję - wyjść stąd, uciekać. Natychmiast tłumy zaczęły przeć ku wyjściu, w dół, do tunelu o szerokości około czterech metrów, który mieścił się pod trybunami. Każdy chciał ratować swoje życie, swobodnie odetchnąć i wyjść „na wolność”. W powstałym tłoku wielu powalono i stratowano na śmierć.
Największy dramat miał jednak dopiero nastąpić. Ciężkie żelazne wrota, które znajdowały się na końcu tunelu były zamknięte. Strażnicy krótko przed zakończeniem meczu opuścili swoje stanowiska, gdyż chcieli zobaczyć ostatnie minuty spotkania i później już nie mogli przedostać się z powrotem. Fala za falą na wpół obłąkanych ludzi nacierała na zamkniętą bramę. Krzyki zwątpienia i rozpaczy pozostały bez odzewu. Wielu zaduszono, zmiażdżono albo stratowano. W tej wielkiej katastrofie, którą odnotowano w historii sportu, zginęło 300 osób, a liczba rannych była ogromna. Zamknięte drzwi zablokowały tym ludziom drogę do życia, drogę do wolności.
Również w Słowie Bożym jest mowa o zamkniętych drzwiach. Czytamy w nim o pewnym mężu imieniem Noe, który ostrzegał ludzi przed nadchodzącym sądem Bożym i nawoływał do pokuty. W odpowiedzi spotkały go śmiech i szyderstwa, uznano go za obłąkanego. Któż bowiem na suchym lądzie buduje statek przez dziesiątki lat? Później jednak zapowiedziana kara nadeszła, dotykając pewnych siebie ludzi. „Wytrysnęły źródła wielkiej otchłani i otworzyły się upusty nieba. I padał deszcz na ziemię przez czterdzieści dni i nocy”. „I zamknął Pan za nim drzwi” (1. Księga Mojżesza 7,16). Noe wraz z rodziną byli uratowani i bezpiecznie schronieni, natomiast wszyscy inni zginęli. Początkowo głos nawołujący do pokuty i wskazujący ratunek był skierowany do wszystkich. Później jednak, przed tłumami zobojętniałych i ociągających się naśmiewców, zamknięto jedyne drzwi wiodące do ocalenia. Czas łaski skończył się bezpowrotnie. Sam Pan nawoływał przez Noego do pokuty i nawrócenia. Ale teraz nastał czas sądu. Ten, który wcześniej wyciągał zbawczą dłoń, stał się dla tych, którzy go nie słuchali, Sędzią.
Historia o zamkniętych drzwiach tchnie świętą powagą. Także i teraz nikt z ludzi nie wie, kiedy drzwi łaski zostaną na zawsze zamknięte. Pan Jezus jeszcze woła: „Ja jestem drzwiami” (Ewangelia Jana 10,9). On jedynie jest drogą, która prowadzi do wiecznego życia. Tylko przez niego można przyjść do Ojca. Dlatego ostrzega dzisiaj wszystkich, którzy chcą go odrzucić. Może stać się tak, jak z niemądrymi pannami, które przyszły za późno i, podobnie jak w wyżej opisanym zdarzeniu - „zamknięto drzwi” (Ewangelia Mateusza 25,10). Pomimo pukania i wołania: „Panie, Panie, otwórz nam!” - nie uzyskały pomocy. Było bezpowrotnie za późno. Drzwi zostały na zawsze zamknięte. Usłyszały słowa Pana: „Zaprawdę powiadam wam, nie znam was!”. Dlatego wejdź przez te drzwi, dopóki są jeszcze otwarte!

 

Słowo Boże na dziś

"Tak, przyjdę wkrótce. Amen, przyjdź, Panie Jezu!"
(Księga Objawienia 22,20)

Zaproszenie

ZGROMADZENIA
Nd: 9:30 Wieczerza Pańska
11:00 Głoszenie Słowa Bożego
Wt: 18:30 Modlitwy i studium Słowa Bożego
Mikołów ul. Waryńskiego 42a