Dobre uczynki

„Prawdziwa to mowa i chcę, abyś ty przy tym obstawał, żeby ci, którzy uwierzyli w Boga, starali się celować w dobrych uczynkach. To jest dobre i użyteczne dla ludzi” (Tyt. 3,8).

Nieszczęsna pomyłka

W niektórych odłamach chrześcijaństwa uczy się, że w celu osiągnięcia usprawiedliwienia przed Bogiem człowiek musi z nim współdziałać, wypełniając dobre uczynki. Uczynki chrześcijanina są konieczne, aby czynić go ciągle sprawiedliwym (!). Dobre uczynki miałyby być środkiem, aby zasłużyć sobie na wieczną szczęśliwość. Jednak to dzieło Pana Jezusa na krzyżu dało człowiekowi tę możliwość.

Ta niewłaściwa nauka tkwi głęboko w sercach wielu ludzi. Oni znajdują w tym wyśmienitą pożywkę dla urzeczywistniania samousprawiedliwienia. „Przez możliwość wykonywania dobrych uczynków mogę być lepszy i bardziej święty”, myślą.

Przed ich oczami są jednak zakryte następujące prawdy:

 

- człowiek musi stać się najpierw „uczestnikiem boskiej natury”, zanim uczyni coś, co może się podobać Bogu;

- człowiek, który nie polega na uczynkach, a wierzy w Jezusa Chrystusa, właśnie przez tę wiarę przeszedł ze stanowiska grzesznika na stanowisko usprawiedliwionego przed Bogiem;

- prawdziwy wzrost polega na tym, iż rozumiemy, że w Chrystusie zostało nam podarowane zbawienie i jego urzeczywistnienie przez łaskę;

- człowiek i jego grzeszna natura, „ciało”, nie ulega poprawie i jest niezdolne do świętości.

Jak wielu jest tych, którzy mając prawdziwy i szczery niepokój odnośnie pewności swojego zbawienia, wpadli w to nieustanne „wykonywanie uczynków” z powodu pragnienia osiągnięcia przez nie usprawiedliwienia! Oni umartwiają samych siebie, ćwiczą się w miłości bliźniego, ofiarują się w pielęgnowaniu chorych i dają swoje dobra ubogim. Niekiedy zawstydzają nas w swojej gorliwości.

Siedząc na ławce, można odpocząć

Przeciwieństwem do nich są chrześcijanie będący pouczeni przez Słowo Boże, że byli „umarli przez upadki i grzechy” (Efez. 2,1.5) i jako tacy byli niezdolni do wykonywania dobrych uczynków. Oni wiedzą, że nie zostali zbawieni z uczynków sprawiedliwości (Tyt. 3,5), lecz jedynie „z łaski przez wiarę”. Są świadomi stanowiska, które mają w Chrystusie i odpoczywają w doskonale wykonanym dziele Chrystusa.

Jest to wspaniały fundament pozwalający im wykonywać dobre uczynki. Dlatego siedzą jakby na wygodnej ławce, kierując swoją uwagę i wykorzystując swoją gorliwość na działania, które wykraczają poza ich własne, osobiste interesy.

Czym są właściwie „dobre uczynki”?

Każde dzieło powstaje dzięki czyjemuś działaniu lub jakiejś pracy. Pismo mówi o „martwych uczynkach”, o „bezowocnych uczynkach ciemności”, o „uczynkach ciała” o „złych uczynkach”, a następnie także o „dobrych uczynkach”, w zależności od tego, czy chodzi o owoc i działanie „ciała”, czy działanie „w Duchu” (por. Gal. 5,16-26). Uczynki są dobrymi wtedy, gdy są wykonywane dla chwały Bożej, ku uwielbieniu Pana, ku pomyślności dzieci Bożych lub zaspokajaniu ludzkich potrzeb (por. 1. Kor. 10,31; Mat. 26,10; Dz. Ap. 9,36.39; Tyt. 3,1.8.14).

Czy dla takich uczynków wierzący nie potrzebują żadnej motywacji?

Bynajmniej, bardziej niż kiedykolwiek! Teraz kierujemy się właściwymi pobudkami!

1) Jesteśmy Bożym dziełem, stworzonym w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków (Efez. 2,10).

2) Wykonujemy je, „oczekując błogosławionej nadziei i objawienia chwały wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Chrystusa Jezusa, który dał samego siebie za nas, aby nas wykupić od wszelkiej nieprawości i oczyścić sobie lud na własność, gorliwy w dobrych uczynkach” (Tyt. 2,13-14). [W Liście do Tytusa oraz w listach do Tymoteusza jest mowa o dobrych uczynkach w tym właśnie znaczeniu].

3) Z pouczeń zawartych w Liście Jakuba wynika, że żywa, zbawiająca wiara okazuje się w uczynkach: „Cóż to pomoże, bracia moi, jeśli ktoś mówi, że ma wiarę, a nie ma uczynków? Czy wiara może go zbawić? Wiara bez uczynków jest martwa” (Jak. 2,14.17).

4) W 1. Liście Jana jesteśmy pouczeni, że życie wieczne, które było u Ojca, zostało nam dane w osobie Jego Syna. To „życie z Boga” posiadamy przez wiarę. Ono przejawia się w myślach i uczynkach, które odpowiadają temu, kim jest Bóg.

5) Bóg dał nam Ducha mocy, miłości i powściągliwości (2. Tym. 1,7). Czy może więc ktoś leniwie siedzieć na ławce i odpoczywać? Czy jeśli chodzi o dobre uczynki, może ktoś siedzieć z założonymi rekami? Jeśli tak, to coś nie jest z nim w porządku. Być może jego serce zostało „zatwardzone przez oszustwo grzechu”?

Dla wierzącego, który żyje w społeczności z Bogiem, nie ma mocniejszego impulsu jak ten, aby żyć ku chwale Bożej, której zawdzięczamy wszelkie błogosławieństwa. Uczynki nie będą służyły naszemu zbawieniu lub naszej chwale, lecz Jego chwale, Jego celom.

Pewien wierzący człowiek przeżył wielkie rozczarowanie i wpadł w głęboką depresję. Jego życie wydawało się mu całkiem bez sensu. Kiedy kilka dni był w tym strasznym stanie, nagle jak prąd przeszyła go myśl: „Przecież możesz zacząć działać dla Boga!”. I odtąd swoje siły i gorliwość świadomie wykorzystywał we właściwy sposób.

Jakie uczynki powinienem wykonywać?

Jest to kolejne ważne pytanie, na które może odpowiedzieć jedynie Pan. Będąc zależni od Niego, chciejmy pytać się ciągle na nowo: „Co mam czynić, Panie?” (Dz. Ap. 22,10).

Chciejmy przy tym zwrócić uwagę na następujące zagadnienia:

1). Moje codzienne życie. Jestem powołany do tego, aby moje codzienne życie, moja praca, najbardziej błahe czynności jak jedzenie i picie, wykonywane były z serca, tak, jak dla Pana, a nie dla ludzi (Kol. 3,23). Pan, który „widzi w ukryciu”, pilnie wszystko obserwuje i przez taką postawę może zostać uwielbiony. Parobek pracujący na gospodarstwie już długi czas czyści skórę konia. Ktoś patrząc na to z boku, pyta go: „Czy nie wystarczy już tego? Skóra świeci się przecież jak lustro!”. A on na to: „Ja czynię to dla mojego Zbawiciela!”. Czy wątpisz może, że tak skromny uczynek będzie radością dla Pana, w przeciwieństwie do „bezowocnych czynów”, które są tak bardzo podziwiane przez ludzi?

2). Przygotowane uczynki. Z Efez. 2,10 wynika, że Bóg wcześniej przygotował uczynki, w których powinniśmy chodzić. Zwróćmy na to uwagę! Wykonywanie innych uczynków to samowola wobec Boga, a więc coś złego.

Bóg przygotowywał swoich sług do szczególnej służby: Samsona - Sędz 13; Izajasza - Izaj. 49,1; Jeremiasza - Jer. 1,5; Jana Chrzciciela - Łuk. 1,15; Pawła – Gal. 1,15. Również Józef, Mojżesz i Dawid oraz wielu innych od samego początku byli przygotowywani do wykonywania szczególnych zadań. Jeśli my nie posiadamy tak wspaniałej służby, to możemy w życiu innych, obecnie żyjących Bożych sług obserwować, jak wygląda przygotowanie do służby, nawet bardzo skromnej.

3). Przygotowane okoliczności. Są także pewne okoliczności, które wcześniej przygotował Bóg. Pomyślmy na przykład o Józefie z Arymatei, bogatym człowieku posiadającym grób wykuty w skale. Kiedy jako anonimowy uczeń Pana Jezusa widział Go umierającego na krzyżu, poszedł do Piłata, poprosił o Jego ciało i złożył je w grobie. Powodem tego czynu była gorąca miłość do Pana Jezusa. Dlaczego jednak położył Go do swojego grobu? „Tam więc, z powodu żydowskiego dnia Przygotowania, że blisko był grób, położyli Jezusa” (Jana 19,42). Pobożni Żydzi byli posłuszni przykazaniom, więc on i jego towarzysz postąpili właśnie w ten sposób. Jakże musiał on być zdziwiony, gdy znalazł później w Piśmie dawno zapisane słowa: „Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi, i w śmierci swej był na równi z bogaczem...” (Izaj. 53,9; BT).

Chciejmy uczyć się ciągle dostrzegać te wcześniej przygotowane uczynki. Często dana przez Boga i przez nas wykorzystana okazja sprawi, że obierzemy w naszym życiu właściwy kierunek!

4). Przygotowanie do pełnienia dobrych uczynków. Młodzi wierzący powinni sobie uświadomić, że młodość jest czasem przygotowania do późniejszej służby – niewidocznej dla innych (ukrytej) lub publicznej. Najlepszym przygotowaniem jest pilne studiowanie Słowa Bożego z modlitwą. „Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany” (2. Tym. 3,16-17).

Niejeden już w trakcie służby wyraził ubolewanie z powodu swoich braków, mówiąc: „Och, gdybym to w przeszłości lepiej wykorzystał podarowany mi czas!”.

5.) Modlitwa. Apostoł pisał do Tymoteusza: „Przede wszystkim więc napominam, aby zanosić błagania, modlitwy, prośby, dziękczynienia za wszystkich ludzi” (1. Tym. 2,1). Co my czynimy „przede wszystkim”, zanim podejmujemy się jakiegoś zadania? Czy modlimy się? Modlitwy są miarą naszej zależności od Boga. Są one całkiem naturalnymi uczynkami wiary i pociągają za sobą inne uczynki. Zbliżają nas do Boga, błogosławiąc naszemu działaniu i otaczającym nam ludziom. Poświęćmy więc modlitwie odpowiednią ilość czasu!

6). Korzyść dla ludzi. Powinniśmy się modlić i błagać za wszystkimi ludźmi: „Jest to rzecz dobra i miła przed Bogiem, Zbawicielem naszym, który chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1. Tym. 2,3-4). Jakież wielkie pole działania otwiera się przed nami! Jeśli przyjmiemy to napomnienie, wzrośnie nasze zainteresowanie innymi ludźmi, począwszy od naszych najbliższych, aż do ludów innych krajach, o których czytamy jedynie w gazetkach opisujących pracę misyjną. Czy nie będziemy wtedy chętniej wykorzystywać możliwości szerzenia ewangelii i prawdy Słowa Bożego, rozdając traktaty i chrześcijańskie pisma? Tak, chciejmy wszyscy, którzy uwierzyliśmy „…celować w dobrych uczynkach. To jest dobre i użyteczne dla ludzi” (Tyt. 3,8).

Nasza służba i jej warunki

W pierwszym Liście do Tesaloniczan zauważymy trzy charakterystyczne cechy, którymi odznaczali się młodzi wierzący:

1. nawrócili się od niemych bałwanów do Boga,

2. służyli Bogu żywemu i prawdziwemu,

3. oczekiwali Pana z nieba (1. Tes. 1,9-10).

Każdy z nas może siebie zapytać, czy i o nim można coś takiego powiedzieć? Jeśli brakuje nam jednej z tych cech, jesteśmy ułomnymi chrześcijanami. Nasz duchowy rozwój musiał być od samego początku niewłaściwy lub został w pewnym momencie przerwany.

Kiedy byliśmy niewierzącymi, mieliśmy swoje „bożki”. Co prawda nie były one ze złota lub srebra, lecz były one na tronie naszego serca i zajmowały miejsce Boga. Im byliśmy przychylni, im poświęcaliśmy nasz czas, nasze życie, nasze siły. Dla jednych był to sport, samochód, podróże. Dla innych idol, przyjaciele, zabawa. Z kolei dla jeszcze innych był to zawód, sztuka lub nauka. Pośród tego wszystkiego tkwiło nasze własne „ja”, ten największy bożek, któremu służyliśmy każdego dnia.

Kiedy Słowo Boże przeniknęło do naszego serca, kiedy Jego światło oświetliło nasze sumienie i obnażyło nasze życie, kiedy słowa ewangelii stały się dla nas zrozumiałe i przyszliśmy do Pana Jezusa, wtedy nawróciliśmy się do Boga. Pamiętajmy jednak, że Tesaloniczanie odwrócili się od bałwanów do Boga. Jeśli nie doszło u nas do tak radykalnego nawrócenia, jeśli nie oddzieliliśmy się od dotychczasowych przyjaciół i problemów zajmujących w naszym życiu miejsce Boga, to pozostajemy nie rozwijającymi się duchowo niemowlętami, ciągle potrzebującymi mleka, nieużytecznymi i niezdolnymi do jakiejkolwiek służby dla Boga, i to dopóty, dopóki nie rozprawimy się ostatecznie z naszymi bożkami. Jest to słowo także do tych, którzy – jak to ktoś kiedyś powiedział – odrzucili świat w ogólnym sensie, lecz później z powrotem przyjęli jego detale.

Nie cofaj się, jeśli Duch Święty przez to słowo wskazał ci chore miejsce w twoim chrześcijańskim życiu! Chodzi o twoje szczęście, twój pokój, twoje duchowe zdrowie. Uczyń tak, jak uczynił Jakub, który zanim udał się do Betel, do domu Bożego, aby tam służyć Bogu, zdecydowanie zakopując wszystkie obce bożki będące przez długi czas w jego domu (1. Mojż. 35,2.4). Wiedząc, że staniesz przed sądową stolicą Chrystusową, zapytaj samego siebie, czy wolisz w swoim życiu być posłuszny czy raczej oszukiwać samego siebie, a ponadto odbierać Bogu to, co się Jemu należy?

Przygotowanie do służby

Paweł i Sylas, ci dwaj słudzy ewangelii, nie przebywali dłużej w Tesalonikach niż trzy tygodnie z powodu wielkich prześladowań. Lecz ci młodzi, niedoświadczeni jeszcze słudzy rozpoczęli służyć żywemu i prawdziwemu Bogu. Będąc „wraz z Chrystusem umarłymi” dla Boga, nie chcieli mieć już nic wspólnego ze starym życiem. Jako ci, którzy powstali z martwych wraz z Chrystusem do nowego życia, żyli teraz dla Boga (Rzym. 6,8-11). Przez 24 godziny na dobę mogli oni żyć z Bogiem. Czy jedli, czy pili, czy cokolwiek innego czynili, czynili to na chwałę Bogu (1. Kor. 10,31). „I wszystko, cokolwiek czynicie w słowie lub w uczynku, wszystko czyńcie w imieniu Pana Jezusa, dziękując przez niego Bogu Ojcu” (Kol. 3,17). Ich serca wypełnione miłością Bożą i Chrystusową nie potrzebowały żadnej innej motywacji. Byli oni naśladowcami apostoła, przykładem i pełnym mocy świadectwem dla wszystkich wierzących w całej Macedonii i Achai. Słowo Pana oraz ich wiara szerzyły się odtąd w całej okolicy (1. Tes. 1,6-8). To wszystko wydarzyło się już w pierwszych miesiącach ich chrześcijańskiego życia, kiedy stawiali pierwsze kroki we wierze. Jakież to pocieszające i jak bardzo nas zawstydzające!

Tak więc już „od pierwszego dnia” rozpoczyna się nasze życie i służba dla Boga (Fil. 1,5). Inna rzecz jest także godna podziwu, że każdy, a szczególnie ten, któremu Pan powierzył specjalne zadanie, musi zostać przez Niego przygotowany. Nasza zewnętrzna działalność powinna odpowiadać naszemu wewnętrznemu stanowi. Aby to zrozumieć, chciejmy przyjrzeć się dwóm epizodom z życia Jozuego.

Izrael zgrzeszył przeciwko pierwszemu przykazaniu, składając hołd złotemu cielcowi. Dlatego Mojżesz rozbijał Namiot Zgromadzenia poza obozem i kiedy tam przychodził, obłok Bożej obecności opuszczał się i stawał przed Namiotem. Każdy więc, kto szukał Bożej obecności, szedł do tego namiotu, poza obóz. Lecz młody sługa Jozue, syn Nuna, „nie oddalał się od Namiotu” (2. Mojż. 33,7-11). Mojżesz wychodził i wchodził do Namiotu, troszcząc się o lud. Była to służba doświadczonego sługi Pańskiego. Jednak Jozue rozumiał, że dla niego, młodego mężczyzny istotne będzie przebywanie w pobliżu Namiotu, w pobliżu Wszechmocnego dopóty, dopóki nie przyjdzie kolej na jego służbę. Jest to dla wszystkich bardzo istotna rzecz, aby być odłączonym od wszelkiego rodzaju zła i jednocześnie być blisko Boga. Wtedy, kiedy jesteśmy z Nim w bliskiej społeczności, poznajemy Jego wolę. Wówczas rozmyślając o Jego miłości do zgubionych, znajdziemy motywację, która pobudzi nas do uczestniczenia w dziele ewangelii. Wtedy także coraz bardziej będziemy przygotowywani do czynnej i owocnej służby wśród ludu Bożego, w którą On nas wprowadzi w odpowiednim czasie.

W historii Jozuego zauważamy jeszcze coś szczególnego, co może okazać się nam wszystkim pomocne do każdego rodzaju służby (Joz. 1,1-9).

Po śmierci Mojżesza Jozue stanął na czele narodu, aby wprowadzić go do Ziemi obiecanej. Jak wielkie i pełne odpowiedzialności musiało być dla niego to zadanie! Lecz Bóg mu przyrzekł: „...jak byłem z Mojżeszem, tak będę z tobą; nie odstąpię cię ani cię nie opuszczę”. A następnie dodał: „Bądź mocny i bardzo mężny, aby ściśle czynić wszystko według zakonu... Niechaj nie oddala się księga tego zakonu od twoich ust, ale rozmyślaj o niej we dnie i w nocy, aby ściśle czynić wszystko, co w niej jest napisane, bo wtedy poszczęści się twojej drodze i wtedy będzie ci się powodziło” .

Słowo Boże jest ziarnem, które wysiewa Siewca i może ono wzejść w sercu człowieka i dać mu zbawienie. Ono wskazuje nam na Syna Bożego, który będąc człowiekiem, objawił nam, ludziom, imię Boga-Ojca. Jest ono pokarmem wierzącego dającym mu światło, które oświeca jego osobistą ścieżkę życia, jak również wspólną drogę dzieci Bożych. Ono objawia nam także Boże zamiary dotyczące przyszłości. Jest również mieczem Ducha, gdy mamy do czynienia z wrogiem.

Słowo Boże jest treścią i materiałem dla wszelkiej chrześcijańskiej służby. Dlatego jest konieczne, wręcz nieodzowne, abyśmy umiłowali je od początku naszej chrześcijańskiej pielgrzymki, czytali je pilnie z modlitwą, rozmyślali o nim dniem i nocą ze szczerym pragnieniem postępowania według niego, w zależności i w mocy Pana. Tylko tego, który je zna i karmi się nim, może Pan użyć w swoim dziele jako narzędzie do dalszego przekazywania Jego nauki.

Wskazówka dla pragnących służyć innym

Jeśli jesteś zajęty jakąś pracą i wypłynąłeś na szerokie wody, nie będziesz wiedział, jak wrócić do pracy w swoim środowisku. Jeśli jednak chcesz służyć Chrystusowi, wtedy musisz rozpocząć od pracy lokalnej. Jeśli jestem blisko Niego, interesują mnie w pierwszej kolejności ci, którzy są Jemu najbliżsi. Na tym polega miłość. Rozpoczyna się od naszego wnętrza i kieruje się na zewnątrz, do wszystkich, którzy są Chrystusowi i na to, co odpowiada Jego woli.

Pewność siebie Bożego sługi musi zostać złamana

Mojżesz, który na dworze faraona był wprowadzony we wszelką mądrość Egiptu, był mężny w słowie i czynie (Dz. Ap. 7,22). Czy oprócz miłości do swojego uciskanego ludu nie miał on świadomości tego, że powinien pośpieszyć im z pomocą? Jednak nie był jeszcze ku temu odpowiedni czas i gdyby Mojżesz zapytał się Pana o Jego wolę, nie doszłoby do zabójstwa Egipcjanina. Dopiero po 40 latach kształtowania, kiedy Mojżesz zauważył, że jest mężem niewymownym i twardego języka, Bóg użył go dla wyratowania swojego ludu.

Zanim Piotr zaparł się Pana, myślał w swojej miłości do Niego, że ma nad innymi pewną przewagę, dlatego powiedział do Pana: „Choćby się wszyscy zgorszyli z ciebie, ja się nigdy nie zgorszę” (Mat. 26,33). Dopiero kiedy na dworze arcykapłana tak bardzo zawiódł Pana i doznał łaski przebaczenia, otrzymał pieczę nad trzodą Bożą (Jana 21,15-17).

Tak też każdy, który chce służyć Panu w aktywny i podobający się Jemu sposób, musi zauważyć, że nie posiada sam w sobie żadnej mądrości i siły, która mogłaby zadowolić Pana i że nie jest lepszy od innych. Musi się uczyć trzymać w śmierci swoje ciało, swój egoizm i samowolę, aby w stałej zależności od Niego być posłańcem Jego łaski, miłości i prawdy, przyprowadzając dusze do Niego.

Och, gdybyśmy wszyscy wzięli sobie do serc to napomnienie: „A tak, bracia moi mili, bądźcie stali, niewzruszeni, zawsze pełni zapału do pracy dla Pana, wiedząc, że trud wasz nie jest daremny w Panu” (1. Kor. 15,58)! Jeśli ktoś będąc wolnym od miłości do tego świata, jest wypełniony osobą Chrystusa i jest do Jego dyspozycji również w małej, niepozornej służbie, z tego może Pan uformować narzędzie, które będzie mógł użyć dla realizacji planów swojej miłości. Na przykład Jozue mający wprowadzić naród izraelski do Ziemi obiecanej był już przygotowywany dziesiątki lat wcześniej w czasie walki z Amalekitami, podczas której polegał całkowicie na pomocy z góry. Również Dawid, pasterz Izraela, został wcześniej przygotowany do tej służby, pasąc „niewiele owiec” swojego ojca, nie wiedząc wtedy o tym, co będzie czynił w przyszłości.

Naszym ważnym i pięknym zadaniem na tej ziemi jest szukanie chwały Pana i wykonywanie Jego woli, będąc zależni od Niego. Ludzie mogą nie doceniać tej pracy, lecz kiedyś będą musieli wszystko przewartościować. Pan mówi: „Oto przyjdę wkrótce, a zapłata moja jest ze mną” (Obj. 22,12).

Siać ze łzami

„Ci, którzy siali ze łzami, niech zbierają z radością!” (Ps. 126,5).

Jakiż wielki jest to dla nas przywilej, gdy możemy siać dla Pana! „Ziarnem jest Słowo Boże” (Łuk. 8,11) i bardzo ważne jest jego rozpowszechnianie. „Z rana siej swoje nasienie, a niech twoja ręka nie spoczywa do wieczora” (Kazn. 11,6). Początek będzie łatwy – fascynacja z rozpoczętej służby sprawi, że poczujemy się zachęceni i odsunie w cień trudności i przeszkody.

Ale później spotkają nas doświadczenia, jakie wcześniej czy później muszą przeżyć wszyscy ci, którzy w skrytości serca usłyszeli głos Pana, by siać dla Niego słowa ewangelii. Poświęcili dla Niego swój czas, pracę zawodową i to, co kochali. Służąc Mu, poznali, że jest miłującym i pełnym dobroci Mistrzem, który daje im stokrotnie więcej niż sami ofiarowali. Jednak czas mija i pojawiają się łzy, trudności, rozczarowania, przykrości ze strony tych, którzy nawet mając dobre intencje, krytykują pracę siewcy. Czasem także spotkamy się z niewdzięcznością ludzi, którym okazaliśmy najwięcej serca. Następnie przychodzi znużenie i wyczerpanie, a potem zniechęcenie, które wróg wykorzystuje, aby ci, którzy rozpoczęli sianie z radością, odwrócili się od Pana.

Jednak Słowo Boże przewidziało taką sytuacje, dlatego czytamy: „Ci, którzy siali ze łzami…” (Ps. 126,5). Jeśli psalm łączy głoszenie ewangelii z płaczem, to oznacza, że tak właśnie dzieje się w naszym życiu. Czy nasz Pan nie przeżywał czegoś podobnego? Następny wiersz tego psalmu mówi: „Kto wychodzi z płaczem, niosąc ziarno siewne, będzie wracał z radością, niosąc snopy swoje” (w. 6). Jak wiele łez wylał On w czasie swojej pielgrzymki na ziemi, ile przeżył trudu, ile sprzeciwów! Czy nie słyszymy Jego słów wypowiedzianych ustami proroka: „Na darmo się trudziłem, na próżno i daremnie zużyłem swoją siłę” (Iz. 49,4)?

Czy nie znajdujemy w tych słowach pokrzepienia dla naszej duszy? Jeśli zrobimy praktyczny użytek z ostatnich wierszy rozważanego psalmu, wtedy zobaczymy, że siewca nie jest sam. Ma on przed oczami tego, który dużo wcześniej jako siewca szedł przed nim i wylewał łzy. Sianie dla Niego jest wielkim przywilejem. Czy nie jest także przywilejem sianie ze łzami, jak to było w życiu Pana Jezusa? Nie dajmy się więc zniechęcić, myśląc, że wszystko, co uczyniliśmy, okazało się daremne. Tak, jak nasz Pan, możemy powiedzieć: „…A jednak moje prawo jest u Pana, a moja zapłata u mojego Boga” (Iz. 49,4). „Przeto pomyślcie o tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie, abyście nie upadli na duchu, utrudzeni” (Hebr. 12,3).

Możemy powiedzieć jeszcze więcej: siew odbywa się teraz, lecz żniwo dopiero w przyszłości. „Ci, którzy siali ze łzami, niech zbierają z radością!”. Musimy zatroszczyć się, aby wysiane ziarno zakiełkowało i wzrosło. Być może już na tej ziemi nasze serce rozweselą niewielkie zbiory, lecz cóż to będzie w dniu chwały, kiedy wszystko zostanie objawione! Gdy Mistrz przyjdzie i powie: „Dobrze, sługo dobry i wierny…” (Mat. 25,21.23). Jakaż wspaniała zapłata!

Nie będziemy sami uczestniczyć w tej wielkiej radości. Będzie w niej uczestniczył też nasz Pan - On „będzie wracał z radością”. Po raz pierwszy opuścił On niebo, aby wykonać dzieło, które zlecił Mu Ojciec. W uniżeniu i walce okazał się „silny i potężny” (Ps. 24,8). On pokonał śmierć i kiedy powrócił do chwały, otworzyły się przed Nim bramy prastare (Ps. 24,7). Jakaż radość, kiedy powróci znowu – z rzeszą wykupionych do domu Ojca! Wtedy z daleka otworzą się przed Nim odwieczne bramy i jako Król chwały przez nie przejdzie (Ps. 24,9), aby stanąć przed Ojcem i powiedzieć: „Otom Ja i dzieci, które dał mi Bóg” (Hebr. 2,13)! Zapanuje wówczas nieskończone szczęście, wieczne wesele w dniu radości Jego serca! A my, którzy razem z Nim wylewaliśmy na ziemi łzy, będziemy mieć udział w tej radości.

Nie wszystko będziemy jednak z Nim dzielić w ten sam sposób. Sianie, łzy, wesele są naszym udziałem, lecz snopy są owocem Jego dzieła. To są Jego snopy - On „będzie wracał z radością, niosąc snopy swoje”. Jako Jego narzędzia będziemy mieć w tym udział, ale te snopy należą do Niego, są owocem pracy Jego duszy (Iz. 53,11), ziarnem pszenicy, które wpadło do ziemi i obumarło (zob. Jana 12,24). Ale czy nasze serce nie będzie napełnione głęboką radością, kiedy ujrzymy zapłatę, którą Pan otrzyma za swoje niezgłębione cierpienia?

W tym dniu żniwa, łzy, które dzisiaj są tak bolesne, zostaną zapomniane. Dlatego „czynić dobrze nie ustawajmy, albowiem we właściwym czasie żąć będziemy bez znużenia” (Gal. 6,9). Zapamiętajmy sobie te słowa: On wiedział o łzach, które wylewaliśmy, dlatego razem z nim będziemy dzielić radość ze żniwa – ze snopów, które należą do Niego. On zdobył je dla siebie przez krew swojego krzyża.

Z mąk duszy owoc wnet Ty ujrzysz już dojrzały,

Ty oń walczyłeś sam, na krzyżu w sądu noc.

Przed Tobą wzrośnie on, już święty, doskonały,

na zawsze zaspokoi miłe serce Twe.

Chrześcijańskie życie

„Jego słuchajcie” (Mar. 9,7).

„Ta miała siostrę, a na imię jej było Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała jego słowa” (Łuk. 10,39).

„Patrząc na Jezusa...” (Hebr. 12,2).

„Ja posłałem ich na świat” (Jana 17,18).

„Będziecie moimi świadkami” (Dz. Ap. 1,8).

„A niech się i nasi uczą celować w dobrych uczynkach, aby zaspokajać palące potrzeby, żeby nie byli nieużyteczni” (Tyt. 3,14).

Słowo Boże uczy nas – również w powyżej zacytowanych wersetach – że chrześcijanie mają być w swoim duchowym życiu zarówno pasywni, jak i aktywni.

Nie jesteśmy w stanie czegoś dać, jeśli sami tego nie otrzymaliśmy. Pasywność chrześcijanina polega właśnie na oczekiwaniu - na tym, że nie może on działać, zanim nie przyjmie Słowa i nie poświęci czasu na modlitwę. Jest to obraz, który przytacza Pan, mówiąc o winnej latorośli (Jana 15,4). Latorośl jest stworzona do owocowania, lecz może wydawać owoce jedynie wtedy, gdy jest połączona z krzewem winorośli. Tylko w ten sposób może ona pobierać potrzebne jej soki. Podobnie jest w życiu wierzącego - ma on za zadanie wydawać owoc, ale jest to możliwe wówczas, gdy zostanie połączony z Bożym krzewem. W przeciwnym razie jest niezdolny do przyniesienia owocu sam z siebie.

Jeśli nie chodzimy z Panem, ciągle będziemy zajmować się sobą i otaczającym nas światem.

Jeśli jednak jak Maria usiądziemy u stóp Pana Jezusa i będziemy wsłuchiwać się w Jego głos, poznamy, jakimi jesteśmy naprawdę i jaka jest nasza wartość. Jeśli staniemy naprzeciw tej niewymownie świętej i czystej Osoby, wtedy objawią się najskrytsze myśli naszego serca – dostrzeżemy i właściwie odczytamy to, co może było zakryte nawet dla nas samych. Poznamy swoją naturę i w szczerości serca będziemy w stanie ocenić własne myśli i motywy. Będziemy wówczas zdolni, aby w ciszy skierować swoje spojrzenie na Pana i pozwolić Jemu do nas mówić. Jeśli tego nie uczynimy, nasze chrześcijańskie życie nie będzie godne Jezusa.

Jakże wiele możemy nauczyć się od takiego Mistrza, przebywając u Jego stóp! Przede wszystkim On chce, abyśmy coraz bardziej poznawali Jego doskonałą naturę – zarówno ludzką, jak i Boską. I to poznawanie nie powinno mieć żadnych granic. Dzięki temu zobaczymy wszystko w Jego świetle, a nie w swoim i zauważymy ze zdziwieniem, że często postępowaliśmy według zasad tego świata, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Ta codzienna społeczność z Panem spowoduje, że będziemy oczyszczać się ze złych myśli i napełniać się Duchem Świętym.

Jedynie wtedy będziemy mogli działać tak, jak On tego pragnie i być w duchowym życiu aktywnymi - być świadkami Tego, który nas posłał na świat, abyśmy spełniali dobre uczynki.

Wierzący człowiek jako świadek Jezusa Chrystusa powinien przede wszystkim o Nim mówić. Jakże to ważne i wspaniałe zadanie! Ale to nie wszystko. Są czasami pewne sytuacje, w których lepiej byłoby milczeć, szczególnie wtedy, kiedy nie postępujemy zgodnie z zasadami ewangelii – np. zamykamy swoją rękę przed potrzebującym (por. 1. Jana 3,17). Nie łudźmy się - świat nas zna o wiele lepiej niż myślimy. Zawsze, gdy zauważy coś, co nie jest zgodne z naszym wyznaniem, zaraz nas osądzi – i słusznie.

Nasze świadectwo musi być widoczne zarówno w słowach, jak i czynach. Nie jest wcale trudno nauczyć się chrześcijańskiej mowy, trudniej natomiast żyć chrześcijańskim życiem. To jest możliwe jedynie wtedy, gdy każdego dnia patrzymy i myślimy o Bożym świadectwie, jakie znajdujemy w Bożym Słowie. A co jest najważniejszą cechą tego świadectwa, jeśli nie miłość? „…wypełnieniem więc zakonu jest miłość” (Rzym. 13,10). Miłość jest również najistotniejszym elementem chrześcijańskiego poselstwa.

Czy rzeczywiście tak jest w naszym codziennym życiu? Odpowiedź na to pytanie ma ogromne znaczenie. Czy wiemy, o czym mówi nam umiłowany przez Pana apostoł, kiedy pisze: „Dzieci, miłujmy nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą” (1. Jana 3,18)? Czy przypominamy sobie to, co jest napisane w 13. rozdziale 1 Listu do Koryntian? Pamiętajmy, że chrześcijaństwo nie polega przede wszystkim na teorii, ale na praktyce – nie jest najważniejsza nauka, lecz życie, w którym okazujemy innym miłość.

Boża miłość uczy nas także pokory, nie tylko w stosunku do Boga, lecz także do ludzi. Ona też sprawia, że nie będziemy osądzać drugich. Jeśli zwiastując ewangelię, będziemy sprawiać wrażenie, że czujemy się lepsi od innych, nasza mowa będzie daremna. Wyniosłość religijna jest najsmutniejszą formą ludzkiej pychy. Unikajmy jej! Boża miłość uczy nas miłować wszystkich chrześcijan bez wyjątku, pod warunkiem, że zachowujemy przy tym zasady Słowa Bożego (zob. 1. Jana 5,2). „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie” (Jana 13,35).Będziemy także uczyć się miłować ludzi tego świata, z którymi mamy kontakt, nie akceptując jednak ich stylu życia.

Miłość tę okażemy im nie tylko w słowach, lecz także w czynach i prawdzie, poświęcając się innym i rezygnując z własnej woli i wygody. Spotkamy się być może z niewdzięcznością, ale będziemy w stanie okazać pokorę bez chęci zemsty. W ten sposób staniemy się wiernymi świadkami Tego, który był ucieleśnieniem pokory i miłości.

Zostać misjonarzem

Pewien młody chrześcijanin napisał list do jednego z braci następującej treści: W swoim sercu postanowiłem, aby poświęcić życie dla Chrystusa. Moim wielkim pragnieniem jest zostać misjonarzem, by przynieść ludziom zbawienie w Jezusie Chrystusie. Czy mógłby mi brat w związku z tym udzielić kilku rad?

Ten młody człowiek otrzymał taką odpowiedź: Twój list wzbudził moje zainteresowanie i cieszę się, że miłość Pana Jezusa prowadzi cię do służby dla Niego. Nie jest godne chrześcijanina, aby zajmował się jedynie ziemskimi sprawami, a tym bardziej samolubnymi interesami i przyjemnościami. Ktoś taki nie rozumie znaczenia śmierci Chrystusa, że On „umarł za wszystkich, aby ci, którzy żyją, już nie dla siebie samych żyli, lecz dla tego, który za nich umarł i został wzbudzony” (2. Kor. 5,15).

Wszyscy wierzący zostali kupieni za wysoką cenę. Nie należymy już więc do samych siebie, lecz należymy do Pana. „Czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy” (Rzym. 14,8). Cokolwiek czynimy, powinniśmy czynić w Jego imieniu i w celu uwielbienia Go, ponieważ jesteśmy Jego sługami. Pan ma nieograniczone prawa do nas i do wszystkiego, co posiadamy i czym jesteśmy.

Pamiętajmy, że wierzący wszystkich czasów zawsze byli sługami swojego Pana. Zostaliśmy uwolnieni od grzechu i staliśmy się niewolnikami Boga (Rzym. 6,22). Jesteśmy więc wzywani: „…oddawajcie siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Bogu na oręż sprawiedliwości” (Rzym. 6,13). Jako słudzy Pana musimy podporządkować wszelkie nasze działania Jego woli, temu, co jest zgodne z zapisanym przez Niego Słowem. W tym słowie znajdziemy światło, posilenie i prowadzenie oraz siłę potrzebną do chodzenia Jego śladami.

Być może znasz już proste prawdy Boże, które ciebie dotyczą, lecz kiedy je na nowo przemyślisz, mogą ci pomóc w problemach, przez które przechodzisz. Jest to coś wielkiego, gdy ktoś – tak, jak Paweł – może powiedzieć: „Dla mnie życiem jest Chrystus” (Fil. 1,21). A twoje pragnienie, by zostać misjonarzem, który spotka się z wieloma przeciwnościami, niebezpieczeństwami i rozczarowaniami, na pewno podoba się Panu, gdyż On zna twoje serce.

Następnie pamiętaj o tym, że to Pan musi być tym, który powierzy tobie daną służbę, gdyż zarówno praca, jak i pracownik należą do Niego. Jedynie On ma prawo powiedzieć tobie: czyń to, idź tam lub pozostań jakiś czas na tym miejscu. Oczywiście, że jest to miłe Panu, gdy ty mówisz Mu o swoich planach, że chciałbyś uczynić dla Niego to czy tamto. Wiemy, że Pan bardziej ceni swojego sługę niż człowieka, który czyni coś sam z siebie, nawet jeśli czyni to z zapałem i entuzjazmem. Przypuszczalnie Pan powie do ciebie: Uczyń to, a nie czyń tego. Czy będziesz wtedy gotowy uczynić to, czego On sobie zażyczył? Zbadaj swoje serce przed Panem!

Pytasz mnie także o przygotowanie do służby. Jednym z ważniejszych warunków służby przyprowadzania ludzi do Zbawiciela jest gruntowna znajomość Pisma i jego nauki. Tymoteusz będący sługą Pana został napominany: „Staraj się usilnie o to, abyś mógł stanąć przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny pracownik, który wykłada należycie słowo prawdy” (2. Tym. 2,15). Jeśli chodzi o ten rodzaj przygotowania, to możesz rozpocząć od zaraz.

Podczas gdy czekasz na wyraźną wskazówkę od Pana, czy zostać misjonarzem, pomyśl najpierw o wielu młodych i starszych sąsiadach, którzy potrzebują światła i życia, które daje jedynie Słowo Boże objawione w Chrystusie. Pan będzie cię prowadził w tej służbie, zanim powoła cię do następnej. Kto jest wierny i pilny w małej rzeczy, temu będą powierzone większe. Często się módl, czytaj Słowo Boże, myśl o nim, a zostaniesz wyposażony, aby służyć wielu ludziom. Niech Pan cię prowadzi i błogosławi!

Słowo Boże na dziś

"Nie bój się, bom Ja z tobą, nie lękaj się, bom Ja Bogiem twoim!"

(Księga Izajasza 41,10)

Zaproszenie

ZGROMADZENIA
Nd: 9:30 Wieczerza Pańska
11:00 Głoszenie Słowa Bożego
Wt: 18:30 Modlitwy i studium Słowa Bożego
Mikołów ul. Waryńskiego 42a