Tort urodzinowy„Uwaga! Niebezpieczeństwo dla życia!" Chciałbym pokazać wam jeszcze inny aspekt tych słów. Kiedy tak rozmyślałem nad nimi, chcąc powiedzieć każdemu: "Stop! Człowieku, zawróć! Szukaj swego Zbawiciela!", to nagle przyszła mi do głowy taka myśl: Właściwie w niebezpieczeństwie życia może się znajdować tylko ten, kto żyje! Jeżeli w autobusie, który stacza się w przepaść, siedzą same trupy, to one nie są przecież w niebezpieczeństwie, bo już nie żyją! Rozumiecie, o co mi chodzi? Więc teraz powiem wam to innymi słowami: grozi wam, że nigdy nie będziecie żywi, martwi przejdziecie przez ten świat i martwi zostaniecie wyrzuceni w ciemność! Czy wyrażam się dostatecznie jasno? Grozi wam niebezpieczeństwo przegapienia życia! Biblia mówi zupełnie wyraźnie: „Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota".

Niedawno spotkałem pewną młodą damę z Berlina, która jest nauczycielką języków obcych. „Przepraszam, – powiedziałem w rozmowie – pastor może być czasem nieuprzejmy. Mam pytanie: ile pani ma lat?" Oczywiście tak się nie robi, nie pyta się kobiety o jej wiek, ale taki stary pastor może sobie na to pozwolić. A ona odpowiada mi bez wahania: „Osiem!" „Chwileczkę – zdumiałem się – osiem lat? Naucza pani trzech języków obcych i ma pani osiem lat?" A ona wyjaśnia śmiejąc się: „Przed ośmiu laty znalazłam Jezusa. Od tej chwili zaczęłam żyć, przedtem byłam martwa". „Cóż za niesłychane sformułowanie!" – powiedziałem pełen podziwu. Wtedy ona zacytowała mi Biblię: „Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota". I dodała: „Widzi pan, panie pastorze, dawniej nie miałam Zbawiciela, nie żyłam naprawdę. Zarabiałam tylko pieniądze i bawiłam się, ale to nie było życie".

Czyż to nie śmiałe stwierdzenie? Kto nie zdecyduje się ochoczo oddać swego życia Jezusowi, ten w ogóle nie żyje. Tak, bez Jezusa nie mamy pojęcia, czym jest życie. Tylko ten, kto ma Syna Bożego – ma żywot!

Przed laty przyszedł do mnie młody człowiek. Spytałem go, czego chce. „Sam nie wiem. – odpowiedział – Wiem tylko, że moje życie – to nie jest życie." Wyraziłem zdziwienie: „Jak to? Jako ślusarz masz dobrą pracę i zarabiasz dużo pieniędzy..." A on mi na to: „Przecież to nie jest życie! W poniedziałek, wtorek, środę, czwartek, piątek ślusarstwo, w sobotę piłka nożna, w niedzielę kino i dziewczyna, w poniedziałek, wtorek, środę, czwartek, piątek ślusarstwo, w sobotę piłka nożna, w niedzielę kino i dziewczyna... To nie jest życie!" „Tu masz rację, chłopcze! – odpowiedziałem – I to już jest bardzo dużo, że to zrozumiałeś. To naprawdę nie jest życie! Powiem ci, co jest życiem, bo moje własne gruntownie się zmieniło, gdy znalazłem Jezusa, który za mnie umarł i dla mnie zmartwychwstał. On stał się moim Zbawicielem i pojednał mnie z Bogiem. Kiedy to zrozumiałem, oddałem Mu swoje serce. I pomyśl tylko: od tej chwili zacząłem żyć!"

Ten młody człowiek też odnalazł później prawdziwe życie. Niedawno znowu go spotkałem i pytam: „No i jak tam? Czy teraz to jest życie?" A on przytaknął, cały rozpromieniony. Prowadzi teraz koło młodzieży i prowadzi ludzi do Jezusa. W Jezusie odnalazł życie.

Rozumiecie? Niebezpieczeństwo, zagrażające waszemu życiu, polega na tym, że moglibyście nigdy nie zacząć żyć, że słysząc wprawdzie o chrześcijaństwie, nigdy jednak nie znaleźlibyście swojego Zbawiciela!

Mam przyjaciela, który jest kupcem. Niedawno był na przyjęciu u pewnego fabrykanta, w pięknej willi położonej w cudownym ogrodzie. Gości było około stu. W gwarze i tłoku mój przyjaciel natknął się nagle na pana domu i powiada z podziwem: „Człowieku, ale z pana szczęściarz! Żyje pan jak król! Taka posiadłość, wielka fabryka, miła żona, urocze dzieci..." Gospodarz odpowiedział: „Tak, ma pan rację, powodzi mi się dobrze". Ale nagle spoważniał i dodał ze śmiertelną powagą: „Niech pan jednak nie pyta, co dzieje się tutaj..." – i wskazał ręką miejsce, gdzie znajduje się serce.

Chodząc po ulicach myślę sobie nieraz: gdyby ludzie byli szczerzy, to przystanęliby tu wszyscy z krzykiem: „Nie pytajcie, jak tu wygląda, tu, w moim sercu!" W sercu, w którym nie ma pokoju. Jest w nim poczucie winy. Oskarżają ich własne myśli.

Istnieje tylko Jeden jedyny, który może nas uzdrowić. Pomyśleć, że Bóg widzi naszą nędzę! My nie możemy własnym wysiłkiem przyjść do Niego, ale On w swojej niezmierzonej miłości przyszedł do nas w Jezusie. Oto zapierająca dech Nowina, którą wam zwiastuję: „Albowiem tak Bóg umiłował świat..." Ja bym tego świata nie kochał, zniszczyłbym go, rozwalił ten świat pełen śmiecia, złości i głupoty. A Bóg go umiłował! Przecież to jest niepojęte! „...Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny." Powiedzcie mi, co Bóg ma jeszcze dla was zrobić, oprócz oddania swego Syna na śmierć, abyście mieli żywot wieczny?

Na zakończenie opowiem wam piękną historię. Do wielkiego angielskiego kaznodziei Spurgeona przyszedł kiedyś po jego kazaniu młody człowiek i powiedział: „Pan ma rację. Ja też muszę znaleźć tego Męża z Golgoty i muszę stać się dzieckiem Bożym. Pewnego dnia nawrócę się". „Pewnego dnia...?" – spytał Spurgeon. „No tak, później." „Później? A dlaczego nie dzisiaj?" Młody człowiek zmieszał się trochę i wyjaśnił: „Chcę zostać zbawiony i dlatego kiedyś nawrócę się i przyjdę do Jezusa, ale przedtem chciałbym jeszcze mieć coś z życia." Spurgeon wybuchnął śmiechem: „Młodzieńcze, jest pan doprawdy mało wymagający. Chce pan mieć tylko COŚ z życia. Mnie by to nie wystarczyło. Ja chcę mieć nie COŚ, ale wszystko, chcę mieć ŻYCIE. A w mojej Biblii napisane jest (i tu otworzył Biblię): „Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały".

Wiecie, kiedy taki mój wykład dobiega końca, to mam bardzo niemiłe uczucie, bo myślę sobie, że być może wcale nie powiedziałem tego wszystkiego tak, jak trzeba! Czy wobec tego mogę raz jeszcze krótko powtórzyć? Bóg pozwolił Jezusowi umrzeć na krzyżu za nas, zgubionych i przeklętych grzeszników, abyśmy tu – tu i teraz! – mieli życie. Kiedy budzę się rano, mógłbym śpiewać z radości, że jestem dzieckiem Bożym, bo dzięki temu mam w Nim życie. Zrozumcie: Jezus przyszedł na ten świat, abyśmy już tu mieli życie, abyśmy ostali się przed sądem Bożym i abyśmy mieli żywot wieczny. Wiedząc to, można radośnie kroczyć swoją drogą.

Pozwólcie, że posłużę się tu takim obrazkiem: jest listopadowy wieczór, pada deszcz ze śniegiem i wieje wiatr. Jest bardzo zimno. Gościńcem wędruje dwóch ludzi. Obaj są bez płaszczy i postawili kołnierze marynarek. Ale jeden z nich idzie opieszałym krokiem, jest mu obojętne, czy zmarznie bardziej czy mniej, może iść tą czy inną drogą, nigdzie mu się nie spieszy. Bo człowiek ten nie ma ojczyzny. Tak większość ludzi wędruje przez świat. Nie mają celu. – A jak jest z wami? Nie mieć celu – to rozpaczliwe! Bezbożny filozof Nietzsche powiedział w którymś ze swoich wierszy: „...Biada temu, kto nie ma ojczyzny!" Czy Wy też nie macie wiecznej Ojczyzny? – Drugi z wędrowców natomiast zachowuje się zupełnie inaczej. Tak samo marznie, przewiany zimnym wiatrem, tak samo moknie na deszczu ze śniegiem, tak samo brnie w błocie, jak ten pierwszy wędrowiec, ale idzie raźnym krokiem i gwiżdże sobie piosenkę. Dlaczego? Bo w oddali widzi światła swojej ojczyzny. Dąży do domu, gdzie się ogrzeje. Niewiele robi sobie z trudów wędrówki. Tak idą przez świat ludzie, którzy należą do Jezusa i w Nim mają życie tu i w wieczności.

Bóg powiedział Noemu: „Wejdź do arki…" A ja proszę was: udajcie się w jakieś ciche miejsce. Tam jest Jezus i możecie z Nim porozmawiać. Możecie Mu wyznać wszystko. Ktoś spytał mnie: „Pan nie ma godzin przyjęć?" "Nie, odpowiedziałem – po co? Ludzie nie muszą rozmawiać ze mną. Muszą rozmawiać bezpośrednio z Jezusem!" I proszę was – zróbcie to!

Z ksoążki: Jezus naszym przeznaczeniem - W. Busch

Słowo Boże na dziś

"Nie bój się, bom Ja z tobą, nie lękaj się, bom Ja Bogiem twoim!"

(Księga Izajasza 41,10)

Zaproszenie

ZGROMADZENIA
Nd: 9:30 Wieczerza Pańska
11:00 Głoszenie Słowa Bożego
Wt: 18:30 Modlitwy i studium Słowa Bożego
Mikołów ul. Waryńskiego 42a