Czy Pan Jezus rzeczywiście upadł niosąc krzyż na Golgotę?
Pytanie: Żydzi wraz z Rzymianami przymusili Szymona z Cyreny, aby niósł krzyż Pana Jezusa (Mat. 27,32; Mar. 15,32). Z kolei w Ewangelii Łukasza czytamy o Szymonie Cyrenejczyku: „(…) i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem” (Łuk. 23,26). Apostoł Jan natomiast nic o tym nie wspomina, lecz pisze, że Jezus sam niósł swój krzyż (Jan 19,17). Czy możemy więc na tej podstawie wywnioskować, że Pan Jezus upadł w drodze na Golgotę pod ciężarem niesionego krzyża i dlatego musiał go nieść ktoś inny?
Odpowiedź: Gdy pomyślimy o okropności biczowania, które Pan musiał wycierpieć[1], to musimy mieć świadomość, że zazwyczaj pozbawiało ono całkowicie sił biczowanego, a nierzadko kończyło się nawet śmiercią. Zatem z ludzkiego punktu widzenia jest to całkowicie zrozumiałe, że niosący krzyż w jakimś momencie mógł zwyczajnie upaść z osłabienia. Taki wniosek byłby jednakże tylko próbą objaśnienia, dlaczego Szymon Cyrenejczyk niósł krzyż za Panem Jezusem. Jest również możliwe, że rzymscy żołnierze czynili tak jedynie z obawy przed zasłabnięciem skazanego, chcąc w ten sposób temu zapobiec. Gdybyśmy znali zwyczaje tamtych czasów, to z pewnością okazałoby się, że były jeszcze inne możliwości do dyspozycji. Być może było nawet zasadą, że ubiczowanemu wcześniej skazańcowi, zabierano krzyż na ostatnim odcinku przed miejscem stracenia.
Niemniej mamy kilka ważnych powodów, by uważać , że Pan Jezus nie przejawiał oznak zasłabnięcia, ani też tym bardziej nie upadł pod ciężarem krzyża. Przede wszystkim, w Piśmie Świętym nie ma o tym najmniejszej wzmianki, abyśmy byli upoważnieni do postawienia takich wniosków. Otóż ani historyczny przekaz Nowego Testamentu, ani też prorocze zapowiedzi Starego Testamentu nie wspominają, żeby Pan Jezus miał upaść pod ciężarem krzyża. Jeśli nawet pomyślimy o tym niezwykle ujmującym wersecie z Psalmu 129: „Na grzbiecie moim orali oracze, porobili swoje długie bruzdy” (w. 3), to również i w tym miejscu nie znajdujemy żadnej wskazówki na słabość tego, który został w ten sposób potraktowany. Co więcej, werset wcześniej czytamy w tym Psalmie o dręczeniu Go już od młodości, a jednak proroczo Pan mógł powiedzieć: „Lecz mnie nie przemogli” (w. 2).
Pan Jezus był prawdziwym człowiekiem, ale był i jest kimś nieskończenie większym – Bogiem. Jako doskonały człowiek odczuwał każdy ból w całej pełni, zarówno na ciele, jak też i w swojej duszy. Jednakże swoich cierpień nie uzewnętrzniał na pokaz przed oczyma ciekawskich ludzi. Była to zawsze rzecz ukryta pomiędzy Nim, a Jego Bogiem i Ojcem. Nawet wisząc na krzyżu, gdy znosił niepojęte cierpienia na ciele i w swojej duszy, to nie słyszymy żadnego westchnienia lub jęku skargi. Pan Jezus nawet wtedy miał siłę, aby modlić się za swoich wrogów.
Dochodzimy zatem do trzeciego punktu, który jest decydujący dla postawionego pytania. Pan Jezus nie umarł na krzyżu z osłabienia, lecz wręcz przeciwnie, objawił pełną moc w tych okolicznościach. To jest tajemnicą Jego Osoby, że jest ON Bogiem i Człowiekiem w jednej Osobie (1 Tym. 3,16). Nie próbujmy jednak zbytnio zgłębiać tej tajemnicy. Nikt nie odebrał Mu życia, lecz On oddał je z własnej woli (Jan 10,18). Pan posiadał moc i autorytet do tego by tak uczynić i mógł go użyć, pozostając we wszystkim zawsze doskonale posłuszny. Gdy już nadeszła ta chwila, aby oddać swego ducha w ręce Ojca, to Pan zawołał wtedy „wielkim głosem” (Łuk. 23,46).
Nie, to nie była oznaka omdlenia – ani na krzyżu, ani też w drodze na krzyż. On mógłby nieść go dalej, gdyby nie został mu zabrany. Ale największy ciężar poniósł On za nas na krzyżu - a mianowicie ciężar naszych niezliczonych grzechów. On musiał go nieść będąc osądzonym przez Boga. To wszystko nie działo się w stanie Jego osłabienia lub zamroczenia, lecz w pełnej mocy i świadomości tego, co oznaczał gniew Boży nad grzechem. Jakże mógłby inaczej wykonać dzieło przebłagania?
[1] Na rzemieniach bicza, tak przynajmniej donosi historia, znajdowały się kawałki ołowiu lub ostre haki, które zostawiały po sobie straszliwe rany. W połączeniu z ukrzyżowaniem, biczowania używano tylko w stosunku do szczególnie ciężkich przestępców.